Piwo warzone i rozlewane przez Pintę w Browarze na Jurze w Zawierciu.
„Próbowałeś już wszystkiego? Nasz Dyniamit przemebluje Twoje doświadczenia! Sezonowa, jesienno-zimowa dyniowa Pinta to nasz autorska interpretacja amerykańskiej specjalności w stylu Pumpkin Ale.”
Skład: dynia pieczona, słody Weyermann: pale ale, Carapils, Carared, słód Biscuit; chmiele: Fuggles (UK), Palisade (US); goździki, cynamon, imbir, mech irlandzki, drożdże Safbrew T-58; alk. 6,0% obj., ekstr. 16,5% wag.; nasycenie niskie; piwo niefiltrowane, pasteryzowane; Mech irlandzki? Mniej więcej pierwsze pytanie, które obsunęło mi się na czaszkę po przestudiowaniu etykiety. Ponoć dodawany na ostatnie 10-15 minut warzenia celem wytrącenia białek i tym samym zmniejszenia zmętnienia piwa.
Piwo mętne (jasny gwint, coby to było bez tego mchu irlandzkiego!), barwy miedzianej ze średnio obfitą czapką, która podobnie jak w Naked Mummy opada do cienkiej warstewki, ale tym razem jest dość trwała. W zapachu na pierwszy ogień poszła dynia. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo potem wszystko co słodkie zaczyna mi się mieszać – tzn. w miarę upływu czasu dochodzą nutki jakby brzoskwiniowe (?), karmelowe… Hmmm… Poza tym mocno zaakcentowane są przyprawy – zdecydowanie prym wiedzie goździk, przez co od razu nasuwają się skojarzenia z pszeniczniakiem. Bardziej z tyłu pałęta się cynamon, imbir zaś sprawił mi kłopot, aczkolwiek jest namierzalny. W smaku początkowe i dość krótkie nuty słodowo-dyniowe szybko przechodzą w intensywną przyprawowość (z dominującym goździkiem) oraz goryczkę. Cholera, nie wiem co o tym myśleć. Z jednej strony jest dyśka, z drugiej – po mojemu – za dużo goździka , który staje się gwoździkiem… Efekt jest taki, że trochę gębę przy piciu wykrzywia. W starciu Alebrowar vs Pinta ciężko wyłonić faworyta. Jednak przyciśnięty do muru raczej postawiłbym na Naked Mummy.
8 punktów.
Opinia: Wojciechus
10/11/2012
Barwa miedziana, mętna.
Piana kremowo - beżowa, obfita. Opada do półcentymetrowego kożuszka ładnie osadzając się na szkle.
Nasycenie średnio mocne, zmniejsza się w trakcie spożywania.
Zapach. Już przy nalewaniu rozszedł się po pokoju piernikowy aromat, zwabiając przy tym Maryjolkę. Czuć głównie goździki, imbir (proszkowy) i cynamon. Delikatnie próbują przebić się nutki owocowe. Szczerze powiem, że słodu i chmielu nie stwierdziłem.
W smaku pierwsze skrzypce grają przyprawy korzenne. Prym wiedzie goździk, którego niestety jest zdecydowanie za dużo. Na drugim miejscu uplasował się cynamon. Jest też odrobina słodyczy i owej pieczonej dyni (choć do końca nie jestem przekonany, czy to owa dynia, czy palony słód). Goryczka intensywna i jak mi się zdaje oprócz chmielu tworzą ją i goździki i cynamon.
Piwo i owszem ciekawe i nie można koło niego przejść obojętnie, ale moim zdaniem nazbyt w nim dużo przypraw. No chyba, że ten typ piwa ma tak mieć. To drugie wypite przeze mnie piwo dyniowe w życiu i trudno mi obiektywnie to ocenić.
Dam 8 punktów, ale z minusikiem - za te GOŹDZIKI.
Opinia: Sten
03/12/2012