Pinta - Happy Crack

Piwo nawarzone i rozlane wspólnie przez PINTĘ i Pracownię Piwa w Browarze na Jurze (Zawiercie).

„Pół litra horroru w gatunku Black Sahti. Piwo pasteryzowane, niefiltrowane.”

Skład: słody Weyermann: pale ale, żytni, wędzony jęczmienny, Carafa Special Typ II, szyszki chmielu Amarillo (USA), pędy sosny, owoce jałowca, gałęzie jałowca, fińskie drożdże piekarskie prasowane.

Zawartość alkoholu: 8,0% obj., ekstraktu: 19,1% wag.

Barwa po prostu jak etykieta, czarna. Na dnie flaszki pozostało sporo drożdżowego osadu.

Piana beżowa, cieniutka. Udało mi się uzyskać warstewkę o grubości niecałego centymetra. Dość szybko przeszła w niebyt, choć ładnie odznaczyła na szkle każdy wypity łyk.

Nasycenie znikome, wręcz żadne.

Zapach w sumie słabiutki. Spodziewałem się uderzenia żywicy i jałowca, niby jest, ale nie powala w stopniu mnie zadowalającym. Na początku nieco kawy i czekolady, po chwili owe jałowce i sosenki, na koniec odrobina drożdży z chlebowym aromatem.

Smak wyszukany i ciekawy. Początek to mleczna czekolada, gdzie mleczko wręcz czuć na podniebieniu. Nieco kawy fajnie połączonej z wielce subtelną wędzonką i śladowym kwaskiem. Pojawia się też ciekawy winny posmaczek. Finisz to goryczka bardzo zgrabnie przepleciona żywicą i jałowcem oraz drożdżowym pieczywkiem. W owym piwie jest wszystkiego po trochu, ale czemuś wszystkiego jest za mało zdecydowanie. Nastawiłem się na sosnowo - żywiczne nuty i tego mi zabrakło.

Dlatego też dam tylko 8,5 punktu.

PS. Nijak z horrorem mi się nie kojarzy, no może z wyjątkiem koloru.

Opinia: Sten
24/08/2014



Piana w kolorze beżowym. Lejąc po ściance praktycznie się nie wytworzyła. Dopiero później, po zabełtaniu i wlaniu reszty z butelki – na 3 cm. Dosyć zbita, chociaż tylko 'powierzchownie', spód o średniej wielkości bąblach. Redukuje się szybko do cieniuteńkiej kołderki i grubszego pierścienia, osadzając się na szkle. Szybko się porwała.

Nasycenie średnie.

Mętne. Kolor piwa, to ciemny brąz (barwa kakao). Widoczne jasne drożdżowe farfocle.

Zapach z butelki: palony słód, następnie karmel. Dalej już wąchałam po przelaniu do kufla.

Ten zapach niczym horror ;-) jest dla mnie - porażająco ;-) inny niż wszystkich do tej pory degustowanych – ale nie w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Początek to 'uderzenie' jałowcowe z małym co nieco wędzonki, później pojawiają się drożdże i na powrót uderzenie tego, co na wstępie, ale już z aromatem sosnowym. Później chmiel, a w tle delikatny aromat wędzonego słodu. Wyczuwalne przyjemne nuty alkoholowo – winne. Na końcu delikatne karmelowe nuty, w oddali alkohol. Dopiero na samym końcu degustacji wyczułam mleczną czekoladę.

Czas na pierwszy łyk! Na pierwszym planie jałowiec wraz z aromatem wina. Wyczuwalna palonka. Kwaskowe, winne piwo. Z zakończeniem goryczkowym. Piwo o ciekawym smaku. Nie piłam jeszcze takiego, więc nawet trochę trudno jest mi je ocenić…

Piwo intensywnie ziołowe. To jak dla mnie takie połączenie ziółek i winnych aromatów. Posmak chlebowy, ale bardzo delikatny. Mogło by być odrobinkę mniej kwaskowe, ale i tak ten „cudak” zasługuje na

9 punktów.

Opinia: moondriver
28/08/2014

encyklopedia/piwa/pinta_happy_crack.txt · ostatnio zmienione: 2019/11/14 12:59 (edycja zewnętrzna)